Powered By Blogger

wtorek, 9 maja 2017


Chwile słabości

Rozpacz




Tak mi ciężko było się zebrać, Dlaczego? Bo nie miałam siły. Bo miałam gorsze dni. Wyobraźcie sobie ,że ja też mam chwile słabości. Tak to były ciężkie chwile. Ciężkie miesiące, tygodnie i dni.

Wszystko zaczęło się w lutym po badaniu tomografii komputerowej. Stwierdzili coś na jajnikach i płyn w otrzewnej. Badania ginekologiczne tylko potwierdziły diagnozę. Kolejny przerzut. Trzeba operować. Wyznaczyli mi termin operacji na 08.03. 2017 r. Ale jak to? Przecież ja mam swoje plany? Wizyta w dzień kobiet w Pałacu Prezydenckim oraz kupione bilety do Irlandii do mojej kochanej Uli. Odpowiedź moja mogła być tylko jedna. Trzeba wyznaczyć mi inny termin operacji bo moje plany są w tym momencie najważniejsze. Zaliczyłam wizytę u Pierwszej Damy i poleciałam do Irlandii razem z moimi dziećmi. To było dla mnie bardzo ważne. Musiałam wreszcie poznać Ulę bo przecież do tej pory znałam ją tylko ze skype i fb. Zostałam przyjęta po królewsku. Ula i jej rodzina okazali się cudownymi ludźmi i czułyśmy się w swojej obecności jak najlepsze przyjaciółki, które znają się  od lat. Ula dziękuję ci za zaproszenie, wycieczki i piękne chwile, które mogłyśmy spędzić razem. Przepraszam, że nie miałam siły i nie mogłam zobaczyć wszystkiego co dla nas zaplanowałaś.
Po powrocie mogłam zająć się sobą.Pojechałam w wyznaczonym terminie na tą operację. to był dokładnie 22.03 . Niektóre daty pamięta się do końca życia. Operacja na następny dzień. Usunęli co mieli usunąć. Wyszłam w piątek do domu. Płyny zbierają się od nowa.  Słaba , zrozpaczona bo wielka niewiadoma. Czy to przerzut czy całkiem nowy inny nowotwór. I czekanie na wyniki. Trwało to dwa tygodnie. Wyniki są. To przerzut. Cieszyć się czy płakać? I tu ujawniła mi się moja słabość. Woda w brzuchu bardzo uciążliwa. Nie miałam siły ani chęci na nic. Jak nigdy do tej pory częściej leżałam niż chodziłam. Złe myśli.
Właśnie takie myśli miałam w głowie. Jest źle. Już z tego nie wyjdę. Nie dam rady. Przecież nie mam siły.

Tak i ja sobie czasami popłakałam. Czy to słabość? Chyba nie. Walczę już 9 lat. Ile jeszcze dam radę? Czasem mi się wydaje, że te wszystkie moje starania pójdą na marne. Tak sobie myślałam. Ale teraz wiem ,że nie. Bo każdy dzień jest wyjątkowy. Każdy dzień spędzony z rodziną i przyjaciółmi jest bardzo cenny. Podejmę tą kolejną walkę po to tylko aby przeżyć choć tydzień, miesiąc lub rok. Zrezygnowałam z leczenia w Warszawie bo moja pani doktor  nie miała czasu ze mną rozmawiać przez telefon tłumacząc się , że teraz nie może by później odrzucać moje połączenia. Wróciłam do Tarnobrzega i chyba dobrze bo po otrzymaniu wyników badań histopatologicznych była natychmiast decyzja o kolejnej chemioterapii. Byłam sceptycznie nastawiona do chemii ale gdy się okazało ,że dzięki takiemu leczeniu zatrzymam wodobrzusze zgodziłam się. To wodobrzusze jest straszne. Gdy płynów jest już dużo nie można jeść ani pić bo czuje się taką pełność w brzuchu. Podczas operacji usunęli mi 6 l płynu za 3 tygodnie kolejne 6 l płynu i za kolejne 3 tygodnie 5.8 l płynu. I tu zaczyna się kolejny problem. Przy każdej punkcji traci się duże ilości białka. Co się z tym wiąże? Chudnę bo białko to mięśnie. Wiecie ,że wygląd jest bardzo ważny. Pisałam o tym. A teraz przy wzroście 165 cm ważę 48 kilogramów. Wyglądam fatalnie. Nogi jak gałązki ręce jak patyczki i został mi tylko brzuch, który wygląda jakbym była w ciąży. Pocieszające jest tylko to , że na ten moment te płyny chyba zbierają się wolniej i jest mi łatwiej. Pomału wraca apetyt i zaczynam normalnie funkcjonować. Nie wiem czy chemia zaczyna działać czy szczepionka , którą zakupiłam od polskiego profesora pracującego w Czechach. Jest to szczepionka z przeciwciałami wyprodukowana z komórek nowotworowych a lepsza nazwa tej szczepionki to szczepionka immunologiczna. Biorę ją dwa razy w tygodniu i wystarczy mi do czerwca. Potem badania z krwi i okaże się w jakim stopniu na nią idę. Czekamy do czerwca.


Są takie dni, w których myślisz, że nie dasz rady , nie umiesz, nie masz siły, że to już koniec. Zamykam oczy. Ale nie umieram. Mam prawo do płaczu. A potem wstaję i walczę o następny dzień. Bez względu na to ile razy się załamię i upadnę zawsze jest jakaś cząstka mnie, która mówi, że to nie koniec, że trzeba wstać i pójść dalej. We wszystkim musimy zauważyć dobre strony, a wtedy łatwiej jest nam pogodzić się z tym co nas spotkało. Korzystaj z życia póki je masz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz