Powered By Blogger

czwartek, 17 sierpnia 2017

" Nie bierz życia na serio"

 Wrażliwość i wesołość


 Na początki napiszę ,że jestem trochę zła. Muszę wyjaśnić dlaczego. Tu był trochę inny wpis. I wiecie co się stało? Coś kliknęłam , coś nacisnęłam pod koniec pisania i wszystko mi znikło, wszystko zostało usunięte. Ale jak to bywa w moim życiu Nic nie dzieje się bez powodu. Nic nie dzieje się bez przypadku. Może miało być to co teraz?
Była przygoda. Było podróżowanie. Nie będę się powtarzać to było zawarte w poprzednim wpisie.  Było dużo radości. Było super ale się skończyło. Po powrocie do domu z trochę długiej podróży miałam kolejną wizytę w poradni onkologicznej. Jak to przy każdej takiej wizycie najpierw badania krwi. Potem czekanie na wyniki badań czasami to trwa trochę długo ale cóż cierpliwości trzeba się nauczyć. Ja już umiem. Zostałam zaproszona do gabinetu lekarskiego. Wyniki krwi dobre, ale jak przedstawiają się wyniki tomografii komputerowej, którą robiłam przed wyjazdem? Nie jest dobrze. Progresja. Kolejne przerzuty. Już wszystkie trzony kręgosłupa, miednica, kolejne żebra, drugi płat wątroby. Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Nie było mi do śmiechu, ale do płaczu chyba też nie. Bo w zasadzie to na niektóre rzeczy nie mamy wpływu.
Przez tak długi okres czasu walki można się nauczyć , że życie to nie bajka. Ciągle czymś mnie zaskakuje. Płata mi figla i robi te niespodzianki mniej miłe. Ale trochę mnie wyluzowała pani doktor. Przyjęła mnie inna bo moja na urlopie. Gdy weszłam do gabinetu powiedziała ,że wreszcie może poznać tą medialną osobę. Przecież ja nie jestem medialna. Pomyślałam ,że pewnie oglądała film z moim udziałem a może nawet czyta te moje wypociny. Pewnie było by fajnie jakby lekarze czytali to co mam do przekazanie. Przecież to prawdziwe życie osoby chorej na rozsianego raka piersi. Przecież tu są moje myśli te dobre i te złe. Tu są te moje chwile miłe i smutne. Tu jest całe to moje leczenie i ta moja nieustanna walka nie tylko z chorobą, ale ze słabościami  bo takie też mam.
I tak upadam i wstaję. Może to dobrze bo moje życie nigdy nie jest nudne. Ciągle coś się w nim dzieje. Ciągle te dobre chwile na przemian z tymi mniej miłymi. Chociaż czasami mi przychodzą takie myśli i pytania. Ile jeszcze, jak długo jeszcze co jeszcze spadnie n mnie, co jeszcze się wydarzy. Chyba nie chcę tego teraz wiedzieć. Spontaniczne życie jest bardziej ciekawe. Ale trochę odbiegłam od tematu. Muszę wrócić na ziemię. No tak moje leczenie. Zaproponowano mi inną chemie bo po 5 dawkach poprzedniej jest gorzej i wodobrzusze nie ustępuje. Ja to zauważyłam wcześniej bo przez cały ten czas leczenia punkcje brzucha regularnie co 3 tygodnie a miało ustąpić. No nic. Teraz chemia dożylna co tydzień. Mają być skutki uboczne. Wymioty , biegunki, ale przecież mnie to nie dotyczy. Ja jestem inna ja mam dobrze poukładane w głowie , przecież ja jestem silna. Wypadną mi włosy. Ale przecież w chustkach też wyglądam dobrze. Kupiłam nowe co by niektórzy nie powiedzieli ,że wrzucam jakieś historyczne zdjęcia. Hi hi. Przecież trzeba dobrze wyglądać nawet po 50 -tce. Teraz tylko chodzę w spodniach a nie w krótkich sukienkach bo trochę schudłam i moje nogi nie wyglądają dobrze. Ale będzie lepiej. Już przytyłam2 kg. Ważę 48 kg. Gdy zatrzyma się to wodobrzusze przez które tracę dużo białka będzie dobrze.
Jestem po drugiej nowej chemii. Po pierwszej było dobrze to i po drugiej nie może być inaczej. Dziś chemia a ja przerobiłam 20 kg ogórków . Jest siła, jest moc Hi hi. Jutro jadę do Cieszyna. Profesor konsultował mój przypadek we Francji w Niemczech i Czechach ma dla mnie jakąś ofertę leczenia. Szczepionka którą kupiłam działa dobrze na mój system immunologiczny. Hemoglobina dzisiaj 13,3 wszystkie krwinki białe i  czerwone powyżej normy. Nier zastanawiam się teraz ile mnie będzie kosztować to leczenie bo przecież jeszcze nic nie wiem po co zatem łamać sobie głowę. A teraz jest już późno . Muszę wreszcie odpocząć.Odezwę się jak będę miała wenę. Hi hi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz