WSZYSTKO MA SWÓJ CZAS: Pomyłka

Śmiechu warte

Przyszła pora coś napisać. Muszę podzielić się swoimi wrażeniami i przeżyciami. W zeszłym tygodniu dokładnie w środę byłam odebrać wyniki badań tomografii komputerowej. Nie byłam zarejestrowana więc poczekałam spokojnie {nauczyłam się już cierpliwości} aż wyjdzie ostatni pacjent i weszłam do gabinetu. Pani doktor nie była zadowolona bo była już po pracy ale ja w tym momencie nie jestem osobą , której łatwo się pozbyć. Poprosiłam o odczytanie wyniku powiedziałam ,że w tej chwili nie jest to dla mnie aż tak ważne aby dostać wynik na papierze ale ważne jest aby dowiedzieć się co wynik zawiera. I tu niespodzianka ale już nie taka miła jak mi się mogło wydawać. To nie była miła niespodzianka ponieważ okazało się ,że na wątrobie są guzy nowotworowe. Robiłam tomografię w lipcu i na wątrobie nic nie było , było tak pięknie. Myślę nowy przerzut jakim cudem? Wznowa? To nie możliwe. Przecież ciągle się leczę. Nadal hipertermia, Duże dawki dożylnej witaminy B17, witamina D3, witamina K2M7, kurkumina liposomalna. I co nic nie działa? Po rozmowie z panią doktor poprosiłam o powtórną analizę wyniku badań z lipca, umówiłam się z panią doktor na piątek. Miałam zadzwonić. Przecież to nie daleko wsiadłam w samochód i pojechałam. Gdy weszłam do gabinetu dowiedziałam się ,że guzy na wątrobie były i w lipcu. Zły odczyt wyniku, błąd lekarski. Powiedzcie mi teraz czy to nie śmiechu warte? Nie jestem osobą , która załamuje się po złych wieściach. Gdy szłam do samochodu śmiałam się sama do siebie. A wiecie dlaczego bo mamy w Polsce niedouczonych lekarzy , którzy igrają z ludzkim życiem. Pomyślcie co by się stało , gdyby źle odczytali wyniki osoby , która przeszła leczenie chemioterapią , zakończyło się leczenie , nastąpiły przerzuty, których radiolog nie zauważy. Kolejne badania podejrzewam za rok lub dwa i tu tak się zastanawiam czy ta osoba jeszcze miała by szanse aby przyjść, czy miała by szanse na wyleczenie? Ja myślę ,że czas w onkologii to podstawa. Nie mogłam tego tak zostawić. To nie fer wobec mnie i innych pacjentów , że lekarze nie przykładają się do swoich obowiązków. Dziś byłam w poradni bo musiałam wziąć wlew do kości. Pobrali mi krew do badania i miałam czas w trakcie czekania na wyniki. Zrobiłam sobie spacer do dyrektora szpitala. Musiałam go poinformować o tym co się dzieje w jego szpitalu. Pokazałam jeden i drugi wynik. Poinformowałam ,że lipcowy wynik był źle opisany przecież to już wiem. Wiecie co powiedział byłam zaskoczona, że to jest błąd lekarski. Podziękował za informację. Ma się zająć całą sprawą . 9.11.2015 roku mam kolejne badania czyli scyntygrafię kości ale w innej placówce.. Będę czekać na ten wynik z niecierpliwością . A wiecie dlaczego? Uważam ,że mogą być również błędy w odczycie jeżeli chodzi o moje kości. Tyle leczenia i za każdym razem guzy nowotworowe w innych miejscach. To mało prawdopodobne. Z taką ilością guzów ciężko by było funkcjonować. Lekarka gdy zobaczyła ostatni wynik zapytała czy mnie coś boli. Słuchajcie uważnie . Nic mnie nie bolało i nic mnie nie boli. Żyję normalnie, funkcjonuję normalnie. Na obecną chwilę nie przejmuję się tym wszystkim. Jeżeli jednak po scyntygrafii okaże się ,że wynik scyntygrafii i tomografii różnią się chodzi mi tu o lokalizację guzów będę musiała coś z tym zrobić. I to już nie będzie dyrektor szpitala. Uprzedziłam oczywiście dyrektora ,że powiadomię Rzecznika Praw Pacjenta, NFZ oraz Ministerstwo Zdrowia. A sprawa trafi do sądu. Nie może tak być ,że lekarze popełniają błędy i są bezkarni. To jest moje życie i muszę o nie zawalczyć. Będę was dalej informować . Powinniście wiedzieć ,że nigdy nie należy się poddawać. A najważniejsze należy walczyć o swoje. Mamy prawa i należy z nich korzystać. Nie martwcie się wszystko jest dobrze i tak zostanie.